Leni wg Eweliny wg Elfriede
(Riefenstahl, Marcinak, Jelinek)
Wszystkim trzem dokładany jest epitet: kontrowersyjna.
Pierwsza – bo robiła karierę w czasach pogardy (konformistka)
Druga – bo w przybytku sztuki pokazuje nagość (skandalistka)
Trzecia – bo feministka (to wystarczy)
Jak gdyby Artystka mogła nie być kontrowersyjna.
Jak gdyby Artysta mógł nie być kontrowersyjny.
A kiedy kontrowersyjna Artystka słowami innej kontrowersyjnej Artystki ukazuje wizję lub wizję osoby jeszcze innej kontrowersyjnej Artystki, to wychodzi z tego coś takiego, jak miałam okazję zobaczyć w katowickim Szybie Wilsona.
Siedziałam zafascynowana, a mój partner spoglądał na starsze panie w pierwszym rzędzie wstydliwie chichoczące, gdy na scenie złoto-muskularne nagusy i marionetkowi politycy (jakże jednak realni, niestety!) wyginali się w baletach kreacji pewnej eks-tancerki, która stała się reżyserem.