Nadmiernie smaczne, czyli takie, od którego nie możesz się oderwać – twój mózg nieustannie wysyła sygnały; „pyszne, chcę jeszcze!” Efekt na dłuższą metę? Otyłość i wszystko, co za nią idzie.
Naukowcy z US Food System Database zdefiniowali pojęcia „nadmiernie smacznych” produktów żywnościowych (Obesity. 2019 Nov;27(11):1761-1768). Smakują nam one tak bardzo dzięki szczególnemu połączeniu składników – tłuszczy, soli, cukrów prostych, węglowodanów – które aktywuje ośrodki nagrody w mózgu.
Jako „nadmiernie smaczne”zdefiniowali produkty zawierające:
- > 25% kalorii pochodzących z tłuszczu i ponad ≥ 0.30% zawartości soli (np. pizza, bekon, hot dogi)
- > 20% kalorii pochodzących z tłuszczu i > 20% kalorii z cukrów prostych (np. lody, ciastka)
- > 40% kalorii pochodzących z węglowodanów i ≥ 0.20% zawartości soli (np. czipsy, krakersy, popcorn)
Rzecz jasna, producenci posiadają receptury na wytworzenie takiej „nadmiernie smacznej” żywności. Okazuje się, że 62 % produktów spożywczych obecnych w bazie danych Departamentu Rolnictwa i Żywności USA spełnia powyższe kryteria. A w przypadku produktów „dietetycznych” procent ten wynosi… 49 %!
Jak bronić się przed zalewem „nadmiernie smacznej” trucizny? Warto stosować się do rady Michaela Pollana, autora bestsellerowych książek o tematyce żywienia i produkcji żywności:
Nie jedz niczego, czego twoja prababka nie rozpoznałaby jako jedzenia.
Opracowałam na podstawie doniesienia w Biuletynie Naukowym Vademecum nr 32 | 26 listopada 2019